Jeśli chcesz dobrze bawić się ze swoim kotem, a jednocześnie mieć z tego piękne zdjęcia – “Kotografia w jednym pazurku” to idealna pozycja dla Ciebie!
Dużo wskazówek technicznych, praktycznych oraz jeszcze więcej inspiracji i tutoriali na zdjęcia, które sprawią frajdę Twojemu kotu! Niemal każdy kot kocha kartony, wędki i pyszne smaczki (które dostaniecie tutaj), a to główne rekwizyty!
Kotografia pokaże Ci, że wcale nie musisz przebierać kota, zakładać mu ubranek i używać innych niezbyt przyjemnych dla kota rzeczy, żeby mieć oryginalne, zabawne zdjęcia, które zachwycą Ciebie i Twoich znajomych.
Poza tym, popatrzcie sami, jak pięknie jest to wydana książka.
Porada behawiorystki:
Kiedy robisz zdjęcia swojemu kotu, obserwuj sygnały, jakie wysyła. Dbaj o to, żeby sesje były dobrą zabawą i dla Ciebie, i dla kota.
Monię i jej cudne koty (oraz pieski) poznacie bliżej na instagramie: @fotografiamonikamalek.
Zdjęcia książki również robiła Monia 🙂
Opis od Autorki:
Nie wiesz, co zrobić, żeby kot nie odwracał się ogonkiem do aparatu?
Ta książka jest dla ciebie. Filemon weźmie cię za łapkę i poprowadzi przez zakłaczone labirynty kotografii. Wymiauczy, jak zdobyć sympatię kota, zrobić ostre zdjęcie czy nauczyć kota przybijania piątki. Jeśli wiele razy mówiłeś, że nawet nie wiesz, czego nie wiesz – tutaj znajdziesz odpowiedzi na niezadane pytania. Filemon, chociaż na co dzień jest nieustępliwym kocurem, o przysłonie i innych, nie tylko technicznych zagadnieniach pruczy do ucha bardzo czule i tylko czasem wyciąga pazurek, by przypomnieć ci, że nie tędy droga. Kreatywność zaś w tobie rozbudzi Blania i krok po kroku pokaże, jak zrobić zdjęcie kotków liżących szybę czy jadących na wakacje!
Tak brzmi opis książki napisany przez Matkę. A ja ci powiem, że… TO JEST NASZA KSIĄŻKA! CZŁOWIEKI! MAM niecałe 8 lat i już napisałem swoją pierwszą książkę. No dobra, Matka i Blania też miały w tym swój udział. Poświęciliśmy wiele miesięcy na pracę nad książką. Musiałem zrezygnować z długich drzemek, a Blania z polowania na muchy. Wszystko to po to, żeby napisać dla was książkę. Często pytacie Matki: Jak robić takie zdjęcia jak ty? Co zrobić, żeby kot nie odwracał się dupką do aparatu?
Ta książka jest odpowiedzią na wasze pytania! Z pierwszej części dowiesz się o co chodzi z tym ISO, przysłoną, czy czasem naświetlania. W drugiej opowiadam wam jak ważna jest znajomość kota i co w sumie pod tym słowem znajomość się kryje. W trzeciej i czwartej części to Blania przejmuje stery i krok po kroku, łapka za łapką miauczy wam jak zrobić doskonałe kocie zdjęcia.
Czy osoby, które nie mają aparatu znajdą w tej książce coś dla siebie? 🤔
Tak! Pierwsza część składa się z rozdziałów technicznych, ale w dzisiejszych czasach większość telefonów ma już możliwość robienia zdjęć w trybie manualnym, gdzie sami możecie wybrać przysłonę, czy ISO. Kilka omawianych tematów w części pierwszej jak np. kompozycja, czy perspektywa dotyczą punktu paczenia oraz kadrowania i nie trzeba mieć aparatu żeby dobrze paczać!
Część druga zawiera trochę rozdziałów o znajomości kota, ale także aparatu. Filemon podpowiada jak robić jaśniejsze zdjęcia, jak obudzić w sobie kreatywność, miauczy dlaczego warto jest robić zdjęcia w trybie manualnym. Przede wszystkim jednak w części drugiej skupia się na kocie – na głównym bohaterze. Pisze o swoich sposobach na to, żeby kot polubił „aparat”. (które ja mu zdradziłam 😎). Znajdziecie tam również listę polecanych przeze mnie smakołyków, krok po kroku jak nauczyć kota robić sztuczki, oraz na co warto zwrócić uwagę fotografując koty nieśmiałe, czy tzw jedynaki.
Trzecia i czwarta część z kolei to kopalnia pomysłów kotograficznych, gdzie krok po kroku Blancia wyjaśnia jak zrobić zdjęcie lizanćów, z kieliszkiem, czy lampą.
Czy aparatem byłoby łatwiej zrobić jakieś zdjęcie? Być może. Ja jednak wyznaję zasadę, że nie ma sensu czekać, aż będziemy mieć idealne warunki i idealny sprzęt. Warto zacząć robić zdjęcia już teraz – tym co mamy. Dlatego uważam, że osoby robiące zdjęcia telefonem mogą bardzo dużo wyciągnąć z tej książki, jeśli tylko będą chciały. W końcu podstawa dobrego kociego zdjęcia to nie drogi sprzęt, a dobra relacja i zrozumienie naszego modela. ❤️
Czy istnieje idealny przepis na kocie zdjęcie?
W tej książce nie znajdziecie jednego złotego przepisu na idealne zdjęcie. Dlatego, że idealne zdjęcia mogą być różne. Każdego z nas co innego wzrusza, jedni wolą zdjęcia ostre jak żyleta inni puszyste niczym kocie futerko. To dobrze, że się różnimy. Ta książka to zbiór rad, a nie nakazów. Drogowskaz do tego jak zostać dobrym kotografem.
Idealne zdjęcie to przede wszystkim takie z którego Wy będziecie dumni. Jeśli macie już w swojej głowie wyobrażenie jak takie zdjęcie powinno wyglądać – to po prostu działajcie! Metodą prób i błędów twórzcie kłaczkowe kadry. Jednak jeśli macie pustkę w głowie to dwie ostatnie części książki są dla Was! Znajdziecie w nich, listę składników oraz dokładną instrukcję, w której Blancia łapka po łapce przeprowadzi Was po kotograficznym świecie. To ponad 75 przepisów kotograficznych na zdjęcia – na wszystkie cztery pory roku. Na zdjęcia książkowe i wspólne z kitku. Jest też podrozdział dla tych, którzy nie mają zbyt jasno w mieszkaniu: Okno.
Sasa słusznie mi napisała, że do stworzenia tych kadrów nie potrzebujecie żadnych dziwnych rzeczy – w większości to przedmioty, które są już w Waszych domach, a jeśli jeszcze tak nie jest – to po przeczytaniu Kotografii tak się stanie. Taśma malarska, farby i karton to Wasz największy przyjaciel! ❤
Dlaczego to nie ja, a moje koty napisały książkę?
Na początku gdy usiadłam do pisania książki to szło mi to opornie. Paczyłam się na migający znak spacji, który stawał się coraz bardziej irytujący, a wszystkie słowa które pisałam brzmiały drętwo i tak jakby każde było z innego kartonu. Nie było w tym takiego ciepła którym wyróżniają się moje zdjęcia. Pewnego dnia, gdy znowu pisanie mi nie szło, postanowiłam dla zabawy napisać to tak jakby książkę pisał Filemon. I to był strzał w dziesiątkę! Nagle zdania pisały się same. Powiem Wam, że zakochałam się w tej formie narracji. Polubiłam narrację Filemona – raz ciepłą i miłą, innym razem z lekkim pazurkiem. Polubiłam Blancie, która się mądrzyła w książce i polubiłam to, że mogłam stworzyć tak wiele kocich neologizmów, że karton mały. Ten sposób pisania dodał mi odwagi. Myślę, że to dlatego, że mój syndrom oszusta wciąż ma się bardzo dobrze i że podczas pisania książki, często słyszałam z tyłu głowy – cichutki głosik – Ej, przestań. Przecież Ty się na tym nie znasz.
Czasami naprawdę w to wierzę, ale wiem też, że moje koty są mega inteligentne i to one zawsze ratują mnie z kryzysowych sytuacji. To w końcu dzięki Filemonowi zaczęłam fotografować koty (ale to opowieść na inny dzień). Ta forma narracji sprawiła, że poczułam się bezpiecznie, że poniekąd mogłam się schować za swoimi zakłaczonymi przyjaciółmi.
Dlaczego wydałam książkę samodzielnie?
Powiem Wam, że chyba od zawsze moim małym marzeniem było zobaczenie swojej książki na wystawie w Empiku. Widziałam ten moment bardzo dokładnie – wchodzę do sklepu, podchodzę do półki, sięgam po książkę i ogromnie dumna z siebie robię sobie z nią zdjęcie. To marzenie się nie spełniło, czy to sprawia, że jestem jednak mniej dumna ze swojego sukcesu?
Początkowo w mojej głowie było sporo myśli typu: jeśli książki nie ma w księgarniach, to nie jest to prawdziwa książka. Ciężko było mi walczyć z tym przekonaniem, ale było kilka powodów dla których zdecydowałam się jednak na self-publishing.
Przede wszystkim – obawiałam się odmowy. Bałam się, że będę jak autorka Harrego Pottera, którą odrzucą wszystkie wydawnictwa. Myślę, że wtedy nie udźwignęłabym takiej porażki i schowała książkę do szuflady.
Pisanie książki dla wydawnictwa to zazwyczaj bardzo mały zysk dla autora. Poświęciłam dla książki 1,5 roku swojego życia i zniechęciło mnie to, że za książkę dostałabym raptem 2-3 zł za sztukę. O tym, że tak jest wyczytałam na jednym z blogów dotyczących self-publishingu.
Obawiałam się, że wydawnictwo będzie chciało mocno ingerować w moją książkę i że finalnie będę czuła, że nie jest już moja.
I te powody sprawiły, że zaczęłam z Bartoszem poważne rozmowy, żeby wydać książkę samemu. Szczerze mówiąc przeraziły mnie (i wciąż przerażają) koszta wydania książki. To bardzo duża inwestycja – bez żadnej gwarancji, że chociaż uda się wyjść na zero. Jednak myślałam – dam radę, to rzecz na wiele lat. To dobra książka z pięknymi zdjęciami.
Autor: Oficjalnie: Monika Małek, nieoficjalnie: Filemon i Blania
Wydawca: u Filemona
Rok wydania: 2021
Oprawa: twarda
Format: 18,9, x 24,6 cm
Ilość stron: 214
Oprawa graficzna: Gosia Gawlik z Kot Bez Wyobraźni
Kotkowe ilustracje: Agata Boba ze Studio Kiddo